Kraków jest knajpianym zagłębiem. Tylko w zabytkowej części miasta jest ponad 400 klubów, pubów i restauracji.
Krakowscy studenci od lat powtarzają swoim młodszym kolegom: gdziekolwiek byś szukał dobrej knajpy, i tak zawsze wylądujesz na Kazimierzu. Z pewnością mają rację – w tej krakowskiej dzielnicy są te najbardziej „klimatyczne”. Ale reszta miasta nie pozostaje w tyle. Oferta krakowskich klubów jest bardzo bogata. Jedynym problemem jest często ich przeludnienie.

Knajpka przy każdej uczelni
Ważną część nocnego życia studenckiego stanowią knajpy akademickie. Przy każdej krakowskiej uczelni są przynajmniej dwie. Najwięcej przypada Akademii Górniczo–Hutniczej, ma ona bowiem największe w Polsce miasteczko studenckie. Lokalizacja wśród akademików gwarantuje wielu klientów. Łatwo trafić do Filutka, gdzie można zjeść wspaniały chleb ze smalcem, i Gwarka z bilardem i kartami. Jest też Zaścianek, Karlik i Ryba Babel. Studenci narzekają, że z powodu małej ilości miejsca rzadko można tańczyć. Zwykle przychodzi się tu jednak posiedzieć i pogadać. Sprzyja temu spokojna muzyka.
Politechnika Krakowska ma swój Kwadrat. Co roku podczas juwenaliów wybierani są tutaj Najmilsza Studentka i Najmilszy Student Politechniki. Studenci Akademii Pedagogicznej lubią spędzać czas w Bakałarzu. Niestety nie sprzedają tu piwa. Żaczka odwiedzają zwłaszcza studenci UJ – nie tylko z powodu dobrego położenia. Przede wszystkim w miasteczku piwo jest w miarę tanie, kosztuje około 4,5 złotego za półlitrowy kufel (w centrum Krakowa około 6 złotych). – Zdarza się jednak, że browar w tych klubach jest dziwnie rozwodniony – mówi z zawadiackim uśmiechem na ustach student II roku AGH.

Dla wszystkich studentów
Najbardziej znane kluby odwiedzane przez studentów wszystkich uczelni to bez wątpienia Centrum Kultury „Rotunda” i Klub „Pod Jaszczurami”. Rotundę wszyscy kojarzą przede wszystkim z organizowanym tu co roku Przeglądem Kabaretów „PaKa”.
Działa tam też aktywnie Dyskusyjny Klub Filmowy. Organizowane są przeglądy i spotkania z twórcami. Usytuowany na Rynku Głównym Klub „Pod Jaszczurami” stał się już legendą. – Zawsze w spokoju można się tu napić kawy czy piwa. To wspaniały odpoczynek po meczących wykładach – zachwala Grzegorz, stały bywalec „Jaszczurów”. Wieczorami odbywają się tu koncerty gwiazd, a w weekendy można potańczyć podczas „gorących wieczorów”. Szczególnie popularne są Salony „Polityki” organizowane co miesiąc przez Janinę Paradowską, która zaprasza do „Jaszczurów” polityków wszystkich opcji.

A może w miasto?
Większość studentów wybiera jednak knajpki niestudenckie, za to ze specyficznym klimatem. – Kluby studenckie są stanowczo zbyt pasywne, a jeśli chodzi o profil organizowanych imprez, lokują się 10 lat za cywilizowanym światem. Kabarety, poezja śpiewana i konkursy lania wosku w andrzejki – to wszystko, co mają do zaoferowania. Większość z nich działa na zasadzie skansenów, wysysając jedynie subsydia i marnotrawiąc je – wyjaśnia Sebastian, student V roku dziennikarstwa, stały bywalec krakowskich klubów. Według niego klub studencki powinien być lokalem hermetycznym. – Ale nie elitarnym, na zasadzie selekcji przy bramce. Dobór powinien być naturalny – poprzez repertuar imprez. Na, dajmy na to, klubowy przegląd filmów albo imprezę przy ambitniejszej muzyce nie przyjdą studenci, których ulubionym zajęciem jest picie taniego wina i palenie trawy w akademiku – dodaje. Krakowskie kluby przygotowują więc swoją ofertę zwłaszcza „pod studentów”. I tak w klubokawiarni Faust co środę odbywają się konkursy modnego dziś karaoke, często koncertują gwiazdy. – Gościliśmy już Detox i Ewelinę Flintę. A na nasze dyskoteki przychodzi nawet 500 osób – chwali się barman.
Wielu studentów po kilku miesiącach szukania swojej ulubionej knajpki wreszcie trafia na Kazimierz. Żydowska dzielnica od wieków słynie ze wspaniałych klubów. Najbardziej znane to Singer, gdzie za stoliki służą pulpity starych, markowych maszyn do pisania, i Alchemia. Choć nie zamienia się tu rzeczy w złoto, niepowtarzalny klimat przyciąga każdego wieczora rzesze studentów. Powracająca moda na muzykę klezmerską spowodowała, że wiele tutejszych knajpek znowu zaczęło organizować koncerty tej muzyki. Jednak w większości można wciąż posłuchać starego dobrego rocka albo klubowych dźwięków.
Właściciele krakowskich klubów robią, co mogą, by stworzyć niepowtarzalną atmosferę. Powstał więc bar stylizowany na więzienie (Bastylia), jest taki przypominający czasy PRL – Łubu-dubu – albo ozdobiony agitacyjnymi tabliczkami sprzed lat klub Propaganda. W Ministerstwie nie pracuje się nad reformą służby zdrowia czy uzdrowieniem gospodarki, ale wspaniale bawi przy muzyce najlepszych didżejów. Bo klienci zwracają uwagę nie tylko na oryginalną nazwę i wystrój, ale przede wszystkim na towarzystwo, które bywa w klubie. A student, jakby nie było, to dość wymagający klient.